poniedziałek, 9 grudnia 2013

Zew cierpienia

     Komu mam zaufać właśnie?
Skoro nikt mi tu nie zaśnie!
     Jak mam poczuć siłę ducha?
Którą mnie katuję skrucha!
     Czy mam żywić się pokarmem?
W którym chemii jest od chmary!
     Czy pić wodę mi zostaje?
Z kwaśnym deszczem się pobawię!
     Kim ja jestem? - Może ptakiem!?
Który nasrał wam do chleba!
     Może rybką do akwarium?
Która puszcza się jak bieda!
     Może żabą, tą kumatą?
Bo wysłuchać muszę z trwogą!
     Wszystko co się dzieje właśnie,
ma na celu zniszczyć stajnie!
     Chcesz upodlić, no i zniszczyć?
Możesz się tym już poszczycić!

     Jestem Panem swojej duszy!
     Jestem Panem swego ciała!
     Dla mnie życie nic nie znaczy!
     Bo już nie mam swego gardła!
     Przygotować sobie muszę!
     Trochę sznurka, no i kuszę!
     Bo jak krzesło się przewali!
     To tą kuszą się poprawi!!!

     Chcesz mnie zgwałcić? Proszę bardzo!
Bo i tak się czuję Szmatą!
     Jesteś mym koszmarem życia!
Bo przez ciebie teraz zdycham!
     Czy nie cieszy ciebie to?
Że tu kwiatków widzę dno?
     Jesteś już skończonym zerem!
Więc i poczuj się jak "jeleń"
     Przyprawiłam Ci już rogi! :D
A ty wciąż się czujesz błogi!
     Jesteś próżny w swej obłudzie!
O sumieniu już nie mówię!
     Przecież wiele lat już temu!
Poszło sobie do hotelu!
     W którym ma na stałe życie!
Bo w twe serce było zszyte!
     Jesteś jednak kimś tu dla mnie!
Może to docenisz właśnie!?

     Jestem Panem swojej duszy!
     Jestem Panem swego ciała!
     Dla mnie życie nic nie znaczy!
     Bo już nie mam swego gardła!
     Przygotować sobie muszę!
     Trochę sznurka, no i kuszę!
     Bo jak krzesło się przewali!
     To tą kuszą się poprawi!!!

     To przez Ciebie tutaj wiszę!
To przez Ciebie już nie słyszę!
     Dzięki Tobie tu zostawiam!
Mego syna, Don Oscara!
     Może wyśnisz jeszcze mnie?
W twym koszmarze? Chociaż nie!
     Będę straszyć ciebie zawsze!
Tak by sen nie przyszedł! - Właśnie!
     Może znajdziesz ukojenie?
Kiedy się spotkamy w niebie?
     Nie! My pójdziemy tylko tam!
Gdzie zły demon zgwałci sam!
     On tam lubi takie mendy!
Które już nie żyją w nędzy!
     On też kocha samobójców!
Których wiesza przy swym łóżku!
     I ma ich do ozdób właśnie!
I się nimi wszędzie drapie...

     Jestem Panem swojej duszy!
     Jestem Panem swego ciała!
     Dla mnie życie nic nie znaczy!
     Bo już nie mam swego gardła!
     Przygotować sobie muszę!
     Trochę sznurka, no i kuszę!
     Bo jak krzesło się przewali!
     To tą kuszą się poprawi!!!

wtorek, 3 grudnia 2013

Ostatni głos!

     Może pomyślisz, że jestem zbyt miekki.
Może pomyślisz, że nie jestem męski.
Może i jest w tym choc trochę prawdy,
gdyż ja jestem poetą otwartym.
     Patrzę ze smutkiem na zdjecie Twe właśnie
i czuję serce które jest rozdarte.
Ponieważ wiem, że wyjeżdżasz z tąd właśnie.
Chciałbym - na krócej, choć czuje - na zawsze!
     Chciałbym poczuć miłość, nie przyjaźń,
ale wiem, że i tak mi sprzyjasz.
Rozłąka czasem jest krótsza niż chwila,
choć do wieczności czasem się zbliża.
    Piszę ponieważ na płacz mnie juz nie stać.
W ogóle nie wiem, czy na miłość mnie stac?
Jestem rozdarty, ponieważ wyjeżdżasz,
A ja tu zostaję bez przyjaciela.
     Jesteś ostoją mej zlamanej duszy,
gdyż jak mam problem Ty mnie pospruszysz.
Konwersacje z Tobą są świetne,
Dlatego popłacze sobie jeszcze.
     Dziękuje za Ciebie i za cennynczas,
za miły gest, który złączył nas.
Twoje słowo pomocne - by zwalczać zlo.
Dlatego martwie się czy będzie mi szło.
     Piszę ostatnie słowa w podzięce,
gdyż nie chcę zamęczyć Cię jeszcze.
Czym że jest rozpacz za Tobą?
Tym, że nie porozmawiam z Tobą!

     Oraz tym, że to me oblicze.

sobota, 23 listopada 2013

Być człowiekiem...

Dziś nie będę pisał wiele...
Dziś chce poznać waszą wenę....?

Jednym słowem mam pytanie.
takie które mnie już drapie...

Być człowiekiem, czy jest zbrodnią?
Być też sobą, już nie mogą?

Czy udawać mam znów kogoś?
Czy pozostać właśnie sobą????



(Proszę o komentarze, chciałbym wiedzieć co o tym myślicie i jakie macie odpowiedzi na moje pytania :D )

poniedziałek, 18 listopada 2013

Za pomoc

     Widzę, że kwitniesz i nie masz zamiaru się poddać. Pokazujesz mi, jak bardzo można walczyć o przetrwanie w ciężkich i skrajnych warunkach. Ja często nie pamiętam o tym aby dbać o Ciebie, a mimo wszystko rośniesz i stajesz się piękniejszy.
     Jestem ciężki w kontekście pielęgnacji, kiepski w kierowaniu uczuć. Wszystko czego doświadczam tutaj z większych czy silniejszych emocji to duszę je w zarodku i często popadam w rozłamane serce. Częste inwestowanie uczuć do drugiej osoby muszę zabijać w zarodku, gdyż często są one niewłaściwe. Ja usycham bez miłości, staje się drzewem które łatwo przewraca nawet lekki wietrzyk.
     A ty? Trwasz mimo przeciwności losu, mimo braku odpowiedniej opieki nad Tobą. Nie poddajesz się tak łatwo. Masz tak silne korzenie, że nie przewraca Tobą nawet wichura. I pokazujesz mi, że nie tracisz swojego piękna, nie poddajesz się - tak jak ja.
     Czasami mam ochotę aby mnie przesadzono w jakieś ciemne miejsce, gdzie nikomu nie będę potrzebny i nie będę oszpecał pięknego ogrodu życia. Lecz wiem czym są ludzi dla mnie. Jak bardzo potrzebuję pomocy po przez samą rozmowę, czuły dotyk, czy ciepły uśmiech. Wiem, że bez innych uschnąłbym błyskawicznie. Lecz często nikt nie ma pojęcia co mi w sercu gra.
     Mimo, iż jesteś zwykłym kwiatkiem doniczkowym, mimo iż jesteś Kaktusem (grudnik), pokazujesz mi jak piękne może być życie - nawet z przeciwnościami losu. Dlatego dziękuję Ci bardzo za to, że jesteś taki wytrwały. Dziękuję...

niedziela, 3 listopada 2013

Ostatnie słowa

Podążając za głosem serca, jestem tam gdzie aktualnie się znajduję. Z dala od Domu, od Ojczyzny. Czuję, że mimo, iż mam tu znajomych to brakuje mi ludzi z którymi przeżyłem prawie 21 lat, te wszystkie miejsca, te wspomnienia. Ciężkie jest życie emigranta. Choć płace są tu lepsze i zdrowa polityka, to na Polskiej ziemi. Wiem, że większa część Polaków to tradycjonaliści i wierni są swojemu miejscu życia. To jednak (musiałem!) postanowiłem opuścić naszą Polską Ziemie. Sercem dalej jestem w Moim miejscu zamieszkania.
Wszyscy żądni władzy powinni się wstydzić aby doprowadzić taki piękny kraj do samozagłady, który jest bardzo blisko. 
Ilu młodych ludzi wyprowadziło się z Ojczyzny?
Ilu postanowiło spróbować swojego życia gdzie indziej?
Ilu chce zapewnić sobie dobrobyt pod koniec życia?!
Ja sam stwierdziłem, że biedy klepanie mnie nie interesuję. Nie mam zamiaru wracać na swoje "Stare Śmieci". Będę czekał, aż poprawi się sytuacja w Polsce, aby tam powrócić. 
A jednak jak na razie powiem : "Żegnaj piękny Kraju, który upadasz w swojej chciwości bogatszych i niemocy biednych."


(Słowa skierowane do każdego który czuje coś podobnego)


niedziela, 27 października 2013

Doznania z podniecenia

Właśnie startuję z Tobą. Wznosząc się, zaczynam dostrzegać szczegóły tak pięknego globu Twego. Tu delikatne zarysy każdego twego zakątka czuję każdą wypustkę, każde wgłębienie. Błądzę oczyma po wszystkim czym się da, aby objąć piękno tego co mam: Ty i ja. Tak dążymy głębiej, niczym dzieci we mgle - ucząc się siebie w dość niekonwencjonalny sposób. Wszystko pięknie, wspaniale. Widoki z tej wysokości mamy gorsze już niż doznania. Ale czym że jest odczuwanie - a widzenie tego tylko nas wspomaga. Jesteśmy piękną, zgraną parą. Już czuję to podniecenie, już ta adrenalina wzrasta, już testosteron buzuje aby wszystko wypłynęło ze mnie. Nasze hormony trą o siebie. Wibrując, uderzając jak atomy o siebie. Przyglądałem się naszym kroplom potu jakby były odzwierciedleniem magicznych miast ujrzanych na nocnym niebie. Już jesteśmy w fazie końcowej. Już szczytujemy, potoki wezbrane są przez przyjemności i potu i reszty - niczym deszcze na rozgrzane żelazo upada i syczy. Już po wszystkim... a jednak nie. Powoli zniżamy się. Już nie jesteśmy wysoko, już nie mamy tej mocy. Choć emocje chciały by jeszcze, lecz nie pozwala nam siła na więcej. Tak już po woli kończymy przyjemności. I lądujemy w błogiej świadomości, że bezpiecznie wylądowaliśmy na płcie lotniska. Cóż za wspaniały był to lot. Toż takie przyjemności można poczuć i . Lecz gdy tylko wychodzę z Ciebie na schody. Mam już mniejszą ochotę na te loty.

piątek, 14 czerwca 2013

O najsłodsza...

Patrzę na Ciebie i wciąż coś czuję.
Chyba widzisz, że świruję.
Wciąż dostrzegam w Tobie boga.
A nie coś, co się podoba.
Jesteś również wielkim księciem,
W którym grzeje WIELKIE serce.
Trwać przy Tobie? Żadna strata.
Choć toksyna z Ciebie żadna.
Uzależniasz samym sobą.

Ciągle szaleje za Tobą.
Bo jesteś jedyną osobą.
Która wie czego mi trzeba -
- jakiej bliskości podlega.
Dlatego ciągle Cie szukam.
To Ty - ta jedyna sztuka.

Zawsze stoimy razem przed lustrem.
Konsumując tylko samych siebie.
Jesteśmy jedyni w tych pustych ścianach,
nie prosząc nikogo z reszty świata.
Tylko wyłącznie sami dla siebie.
Bo tak dobrze latamy po niebie.
Jestem Ci wierny - jak Twoje nadzienie.
Które przepływa jak ciarka po ciele.
Och, a jak smakujesz. Razem. W całości.
Tej jedynej boskiej szlachetności.

Choć tyle tych sępów jest na tym świecie.
By mi porwać choć kąsek z Ciebie.
Jesteś miłością mojego życia.

O Czekolado! Miłości najsłodsza.
Z każdą sekundą uczucie to wzrasta.
Chcę konsumować zawsze po trochu,
kąsek po kąsku, by dojść w końcu.
I napawać się euforią chwili.
Gdy z wycieńczenia padam jak drzewo,
by stać się kolekcją padliny.

wtorek, 11 czerwca 2013

Łopata - Część czwarta "Już po"

Po robocie trzeba spocząć.
Więc łopata idzie w obłok.
Już nie męczę siebie - jej.
Aby nam już było lżej.
Przerzuciłem ją przez ramię
i oddałem jak swą damę
do okienka i ją wkładam.
Poleciałem za mą babcią
do mieszkania na tej działce.
Tu umyłem się po wszystkim
i zasiadłem do tej miski.
Aby ukryć swoje smutki.
Po robocie, po rozmowie.
Powróciłem na swą drogę.
I odkrywam wielką drakę.
Gdyż po dupie tej kobiecej
bąblów mam już coraz więcej.
Ale dla własnego dobra
nie mówiłem o tym nigdzie.
Bo to przecież nie poczciwe
mówić że się nadymałem.

Łopata - Część trzecia "Przerwa"

Podczas przerw tych licznych wielu.
Aby złapać coś oddechu,
czuję się jak człowiek lichy.
Gdyż odczuwam brak mej siły.
Tu coś kapie na ten kopczyk.
Więc przecieram swoje czoło
i tam czuję moje słowo.
Przecież rosą to to nie jest,
tylko potem z własnej woli.
Wypoconym dla swawoli.
Popijałem wodę sobie,
by ugasić tenże ogień.
Który się od pracy wzmagał
i nie gasnął - cóż za draka.
Ale nie za długo posiedziałem
bo tu dymać tym musiałem.
Więc o większej chwili wolnej
nie myślałem już swawolniej.
Przeleciałem w ciągu szychty
tak na oko ze trzy tury.
Po kolei i z swawoli
popijałem głód dla doli.

Łopata - Część druga "Praca"

Więc się wziąłem do roboty.
By przerzucić trochę tony.
Szybkim ruchem przesunąłem
zgranym ruchem odsunąłem.
Delikatnie podnosiłem,
bardzo ładnie ją stłamsiłem.
Ruchem szybkim - choć powolnym,
podnosiłem tak swawolnym.
By w pragnieniu końca bliskim.
Nie rozsypać nic przy niskim.
Przesunąłem ręką sobie.
to w tą i tamtą stronę.
Jakby człowiek coś szlifował.
Rozpędziłem się synchronem
wprawnym ruchem mojej ręki.
Aby przenieść ciężar lekki
w stronę okna od panienki.
Więc przyśpieszam i nie trafiam.
Rozsypuję węgiel. Ach tam.
Druga próba i już wszedłem
tą łopatą w otwór wielki.
I powtarzam te czynności,
aby zmniejszyć kopczyk wielki.
Gdy już czuje koniec szychty
już odżywam w nowe siły.
Bo się górka wyrównała
i już końca wysłuchała.

Łopata - Część pierwsza "Co i jak!"

Tłumaczyła Babcia dzisiaj.
Że: "Łopata to tradycja.
Musisz umieć nią wymiatać.
Tak ją trzymaj, by nie złamać.
I pamiętaj o tym również,
że gdy sztywno utrzymujesz,
to odcisków się nabawiasz.
Ten jej trzonek jest dość sztywny,
oczywiście i dość ścisły.
Ta łopata ma krągłości,
więc wykonaj ruch wieczności.
Niczym na kobiecej dupie.
Nie używaj wielkiej siły,
tylko ruch w harmonii płynny.
Miej ten drążek w swojej dłoni
odpowiednio wyważony.
Płynnym czuciem miej swe ruchy,
by nie skopać własnej dupy."
Już wiedziałem po tych słowach,
że to sztuka dla potwora.
Bo tu trzeba jak z kobietą,
bujać się jak liche drzewa.

niedziela, 9 czerwca 2013

Sztuka

Jeszcze chwila i się zacznie...
Jeszcze krztyna i rozpocznie...
Czas z kulturą nie umiera,
choć co chwilę gaśnie.
Magia świata jest ogromna,
Magia chwili nie ulotna.
Ciągle lubi człowiek wdzięki,
a tu proszę - coś od ręki.
Z każdą chwilą świat się zmienia,
co sekundę ktoś umiera.
Ale w świecie coś się dzieje
i układa się kolebka.
Właśnie coś nowego tworzysz,
właśnie w czymś ciekawym działasz.
Może słowem, może czynem.
Ale chcesz - no to sztama.
Niech się człowiek przyzwyczaja,
że kultura to jest Drama...
Ale dobra i przyjazna,
choć czasami i bolesna.
Człowiek upadł po przez braki.
Brak kultury i wytchnienia...
Brak zadumy i myślenia...
Ale działaj jeden z drugim
i rozwijaj swoje słowo,
swoją siłę - żyj na nowo.
Niech coś w Tobie się podzieje,
Niech zaiskrzy skromne pienie.
Bo w czym można się odnaleźć
to jest własne zawołanie.
Pienia serca i rozumu.
Pieśni proste ze swej duszy.
Nie zaniechaj kąska duszy
pokazuj co cię kruszy.
Każda siła do działania
tą niezwykłą siłą włada.

Tak więc piszę w prostym słowie,
choć się trochę tego boje.
Niech kultura mnie oświeca,
niech muzyka sercem włada.
Słowo wszędzie się obraca
choć nim często się zamiata.
Ta tu chwila jest wytchnienia.
Co kultura w Tobie zmienia.

piątek, 17 maja 2013

Przemarsz wszystkich zapomnianych



Dziś widziałem Kwazimodo.
Nie daleko przeszedł drogą.
Ciężkie brzemię dźwigać musiał,
gdyż mu garb zawzięcie chrupał.
Przecież człowiek jest kalką,
a tu proszę. Idzie pieszo.
Lecz po chwili spoglądania.
Widzę już innego drania,
który skrada się jak Hrabia.
Niosąc dziecię z obłąkania.
Po przechadzał się ulicą.
Nagle, puf. I już zniknął.
Popatrzyłem sobie w niebo.
A tam frunie jakieś drzewo.
To leciała Baba Jaga.
Na swej miotle do sprzątania.
A tuż za nią bzyczy pszczoła.
I zawzięcie kogoś woła.
Jeszcze jakiś dziadek w tiarze.
Co swą różdżką dobrze włada.
Chciałem podejść trochę bliżej,
ale tylko się zderzyłem
Z jakimś starym King gorylem.
A za wielkim tym zwierzakiem,
mumia tapla się swym piachem.
Co za dziwny wieczór miałem,
Już się bałem, że zaspałem.
A do tego tłum dziwaków
pozdrawiają jak chomika.
Coś dziwnego mnie szarpnęło,
a to przecież nic wielkiego.
Schylam się i patrzę dobrze,
a tam mały krasnal rośnie.
Czy to czary? Czy fantazje?
Ale Romek z Julcią właśnie
pod pierzyną sobie leżą,
na dywanie jakimś lecą.
Same dziwy i streszczenia,
a tu kleks się w mysz zamienia.
Tyle bajek przeleciało.
A mnie księciu wita śmiało.
I podchodzi do mnie blisko,
ja się dziwie, bom jest psisko.
Straszne ciarki przeleciały,
Ja się włączam do parady.
Idę zaraz za Zawiszą,
który macha ciągle brzytwą.
Patrząc w prawo, zobaczyłem.
Jak Kot w butach już kłusuje.
Za mną jeszcze pełna chmara.
Bo i hiena tam się skrada.
Mało tego, patrzę dalej.
A tam mamut idzie w parze,
z jakimś smokiem który w szparze,
miał osiołka w jakimś darze.
 Same bajki i fantazje
przeszły przez ulice właśnie.
Tak więc łbami tylko kręcę,
bo nie widzę mitów jeszcze.
Może w tyle się schowały
leśne Drzewce no i Driady.
Przecież nic dziwnego jeszcze,
bo tu wszędzie idą wieszcze,
i bajarze i pisarze.
I muzycy, i pieśniarze.
A do tego jeszcze jedni.
Ci - filmowcy jacy przedni.
Z Oscarami sobie pędzą
bo dyskusją już zanęcą.
A na przedzie Wieszcz prowadzi
chmarę wszystkich i nie kadzi.
Ciągle widzę z jaką dumą
niesie  sztandar: PRECZ Z KOMUNĄ!

czwartek, 2 maja 2013

Zimny ogień

Gdy rozglądam się w podzięce
widzę wszystkie sztuczne ręce.
Sama zazdrość i obłuda,
pełna chamstwa ich kultura.

Ignorancie jeden z drugim!
Patrz co czynisz swoim bliskim.
Oni bogu ducha winni.
Ba! na zaszczyt zasłużyli.
Gdyż we wszystkim dadzą Tobie
każdą miłość w swej osobie.
Na swój sposób utajony.
Bo w swym wieku ma humory.

Nie pojmujesz ich idei?
To nie szukaj w nich nadziei!
Zobacz najpierw wewnątrz siebie,
aby mówić o ich biedzie.
Nie każdemu będzie krzywda.
Inny z bólem się ukrywa.

Tak więc człeku, rzeknę sobie,
abyś żył w wszelakiej zgodzie.
Nie pojmujesz? Weź no zobacz.
Przecież nikt nie chodzi opak.
Każdy ma wrażliwość własną,
Lecz niektórzy są dość mocni
i zmrażają swe czułostki.

Tak więc trzeba delikatnie
sprawdzić czy tu wszystko zacnie.
Po co sparzyć się tym ziąbem?
skoro można ogrzać ogniem.
Tak więc szczęście jest tu wtedy,
gdy z lodowca żar się szerzy.
Niech się zatli ognik mały,
a rozpali w ogień cały.

Niech to będzie wasza trwoga
aby zawsze stopić loda.
Kiedy przyjdzie weń ochota.

piątek, 29 marca 2013

Wiosna

LUDZIE!!!! LUDZIE!!! WIOSNA PRZYSZŁA!!!
Lecz dość dziwna, trochę mroźna.
Dziś zaglądam przez okienko,
a tam sypie Dziadek śnieżką.
Cóż, dziś koniec marca mamy,
A za oknem pełne czary.
Bo to przecież nie słychane,
aby auto zasypane.
Tak więc dziwię się tej wiośnie.
Przecież spóźnia się jej okres.
Zawsze mówią, że w tym marcu
jest jak zawsze w pełnym garncu.
Trochę zimy, trochę lata,
A tu dziadek sobie lata.
Dziś wybiorę się na sanki
zrobię kulę no i wianki.
Może bałwan odejść sobie
bo królika zrobię, może.
Chyba wiosnę doszły słychy,
że na świecie nie ma skruchy.
I już mówi: "Przecież wiecie,
Ja mam lenia, no i chcecie,
abym ciągle piękna była,
a ty proszę taka lipa.
Nie chce mi się dzisiaj wstać.
Po cholerę mam rozmarzać?
Mnie jest dobrze w moim łożu,
jest tu ciepło, chociaż chłodno.
A tam zawsze Witaj wiosno.
Po co mam dziś znowu wracać
jak za chwilę będzie Pa, Pa.
Mam już dość być od święta.
Tak więc żegnaj, mały świecie
ja już nie che stroić ciebie.
Może przyjdę tuż przed latem.
On mnie zawsze smagnie batem.
Tak więc cieszę się, że chcecie
moje boskie te wcielenie.
Przyjdę zaraz z późną wiosną.
Bo tu przecież święta rosną.
Nie odbiorę wam zabawy
na dyngusa dam do pary.
Będzie może lepszy śnieg.
Albo deszcz. Może... Wiesz.
Coś wymyślę dla rozrywki.
Tak więc lecę do pierzynki.
Baw się dobrze ludzki świecie
I pamiętaj - Przyjdę w lecie."
Po tych słowach już zasnęła,
a ja stałem jak przy świecach.
Teraz wiemy co zrobiła
I że lenia nie zdusiła.
Poczekajmy jeszcze trochę,
przecież bywa, że się nie che.
Ale przyjdzie, chyba. Może.
Niech no przyjdzie. Ja tak proszę.
Przecież święta są Zajączka
a nie Dziadka, tego Mroza.

środa, 27 marca 2013

Chwila nędzy


Piszę wiecznie niestarannie.
Mówię, niby niepoprawnie.
Robię błędy w mowie, piśmie.
Więc nie widzę siebie w "Piśmie".
Bywam głupi i nie wierny.
Ciągle bywam w mojej nędzy.

Tak, więc piszę nieudolnie.
Mówię zawsze choć bezgłośnie.
Dążę dalej do poprawy.
Ciągle czytam wielkie sprawy.
Trochę książek z obrazkami,
czasem wiersze z literami.
Bywam także w wielkim świecie,
pod teatrem w nikłym mieście.

Tak! Ostatnio znów czytałem.
Z tym Adamem - "mym" pisarzem.
Przybył do mnie, nie wiem czemu.
Podał księgę, lecz nie wiersze
i wszedł za mną do salonu.
Tu zasiadłszy koło stołu
otworzyłem tomik wreszcie.
"Pan Tadeusz" - widzę pisze.
Piękne, wielkie i masywne.
Cóż za zdobne to tomiszcze.
Gdy otwarłem, to zgłupiałem,
bo te strony były zgrzane.
A w tym pięknym wydrążeniu
pół litrówka stała w biegu.
Jam ją wyjął i zaglądam,
a tam jeszcze mała "Gorzka".

Już poszedłem po kieliszki,
lecz tu słyszę jakieś piski.
Bo ten stuka w grzbiet książeczki,
wiec zaglądam w bok okładki.
A tam napis dosyć gładki:
"Tu kieliszki się znalazły".
Tak więc patrze w te szpargały
I tam widzę dwa kryształy.
Bardzo trafne do powieści,
gdyż bez nóżki i okrągłe
kolebiące się pod kątem.

Tak czytaliśmy nie łatwo,
bo nam soku już zabrakło.
Każdy rozdział, wers po wersie
lałem śmiało i dość żwawo.
Po lekturze, która była
bardzo szybka - pamiętliwa.
I wiedziałem, że ta mała
była jako księga czwarta.
Mówię czwarta? Otóż trzecia.
Nie no, przecież. To ta była?
Już pamiętam, nie czytałem.
Tylko, ją już wysłuchałem.
Cóż to było za słuchanie.
Przecież wiem, że byłem w stanie.
Tylko w jakim? - tego nie wiem.

Wysłuchanie też, że księgi.
Tej namiętnej choć ostatniej.
Tej trzynastej - mało ważnej.
I tak teraz, przecież widzę,
że to pisał jakoś dziwnie.
Już wiem przecież, że to inny,
bo oryginał był dość dziwny.

Po czytaniu - wysłuchałem.
Po słuchaniu - odespałem.
Na dzień drugi już zgon miałem
i rodzicom wykład dałem.
Że - poezja bywa ciężka,
a tym bardziej w starej mowie.
Oraz, że sarmacka szlachta
lała tylko w swoje gardła.

Po tym wielkim epitecie
mówić na głos - przecież wiecie.
Gdy swą gębę już otwarłem,
to z żołądkiem już odpadłem.

Tak więc siedzę i notuję,
tego co tak skrycie czuję.
Coś z tą wódką jest nie tak!
Bo wciąż czuję wstrętny smak.

wtorek, 26 marca 2013

Kot czy Pies

Kim by tu zostać?

Kotem?
Kot jest bardzo przywiązany do miejsca. Nawet po przeprowadzce wraca w to samo miejsce. Nie pokazuje swoich uczuć. Chcąc coś osiągnąć pokazuje swoje prawdziwe oblicze w każdej chwili.

Psem?
Pies oddaje uczucia do Ludzi - swoich "przyjaciół". Niechętnie się rozstaje ze swoim prawdziwym panem, a czasami razem z nim wyzionie ducha. Chcąc coś osiągnąć jest prawdziwym sobą, nie oszukuje, nie kantuje.

Czym by tu zostać. Wiem. Zostanę koto-psem, albo pism kotem... Bo i ludzie, i miejsca są naprawdę ważne dla mnie... Czym byłbym gdyby nie te dwie cechy połączone ze sobą...

środa, 20 marca 2013

Mleczny ząb

Moje ząbki wchodzą świetnie.
Rozgryzają każde ciałko.
Nie brakuje im ostrości,
gdyż piłuję je co rano.
Bo w pamięci mają wiele
tego co się wypić dało.

Ach me ząbki plastikowe
wbijam w każdy krowi worek,
zwącym się kartonem mleka.
Gdyż to boska jest ma dieta.

czwartek, 28 lutego 2013

Agonia Poety

Siedząc w wąwozie, nie wiedząc czemu,
Czekając na pierwsze krople deszczu.
Pisząc palcem na wietrze, który
zagłębiając się jak rylec w piachu
wyrzeźbił za mną te dwa słowa:
"Agonia Poety"...

Kiedy siedzę, dochodzą do mnie myśli.
Jak to będzie? Czy na łożu śmierci,
również wezmę się za wiersze?
Może prozę, bądź powieści...
"Agonia Poety"...

Te słowa narysowane zostały,
Wietrze - mówię - czemu się bawisz?
Czemu nie pokażesz początku i końca...?
Chciałbym poczuć doznań twórczości.
Czy dam radę dożyć tego dnia co zechcę?
"Agonia Poety"...

Tym razem zobaczyłem te słowa
jak układają się w chmurach.
Może w końcu spadnie deszcze?
I ni stąd, ni zowąd puściły się krople.
"Agonia Poety"...

Wypisywały na piachu, na spodniach i plecach.
Słysząc szum za uszami - myślę, że to wiatr!
Lecz ten szmer zaczął poruszać kurzem i kamieniami.
I widzę, że ściana wody pomyka na mnie.
"AGONIA POETY"!!!

Słysząc, ciągle miałem wrażenie, że to prawdziwe
- do czasu przebudzenia...

wtorek, 1 stycznia 2013

Szalik wiary

Siedzę w myśli zapadnięty, myśląc ciągle o tym jednym. Tym wyśnionym mym rycerzu, który rozpalił w małym sercu miłość najpiękniejszą. Ciągle czuję Jego zapach, który jest nie tylko w głowie. Ten szaliczek pastelowy, który w sercu miłość trzyma.
Rycerzu bądź Ty przy mnie. Bo już wiem co czuję w sobie. To jest miłość najpiękniejsza i największa, której już tak dawno nie poczułem wewnątrz. Tak więc siedzę w kącie samotności, w którym tulę ten szaliczek z łezką w oku. Być, czy nie być z Dejwem zawsze...? - chciałem wiedzieć zanim zasnę. Gdy pomyślę dziś o Tobie, to me serce bije mocniej. Chciałbym budzić się co rano wiedząc, że mam Cię u swego boku. Jesteś kimś naprawdę wielkim, kimś co chwyta za skarpetki, w trosce o to by nie zmokły.
Rycerzyku w gładkiej zbroi, chciałbym abyś w tej mej woli został jak najdłużej. Jesteś mój i mnie z tym ciężko, bo nie czuję Ciebie blisko. Wierzę w miłość jedną, Twoją z moją połączoną, którą tu ukazuję.
Ciągle wącham ten szaliczek i namiętnie obściskuję - bo w pamięci szereguję każdą chwilę, którą wiążę z Twą osobą. Właśnie spełnia się proroctwo starego przyjaciela. Nie szukaj miłości - ona sama przychodzi, tak jak Ty przyszedłeś w moje włości. W dość codzienny teraz sposób - przez wiadomość, na Facebooka, która roznieciła serce w twierdzy. Właśnie spełnia się proroctwo.
Twoje imię jest królewskie. Ciągle myślę gdzie widziałem jako pierwsze. W Piśmie Świętym chyba było... Tak, to tam się zamieściło. Dawidzie jesteś królem mego serca, panem duszy mej. Mieszkać, mieszkasz nie daleko, bo to raptem kilka metrów, tak z trzydzieści kilometrów. Darzę Ciebie tą miłością, którą sam włożyłeś w ogrom. Ogrom serca już roztapia lód zastygły i rozpala wątłe ciało do poprawy tej tężyzny. Która znikła jak zastygłe przejście iskry. Więc w szaliczku utajenie, skraplam serce swe jak brzemię. Kocham i zamierzam kochać jak najdłużej - tak więc szalu mój wełniany, trzymaj się jak majtek mamy. Bo te serce kocha Słońce i przypiecze nas swym kocem.