niedziela, 27 października 2013

Doznania z podniecenia

Właśnie startuję z Tobą. Wznosząc się, zaczynam dostrzegać szczegóły tak pięknego globu Twego. Tu delikatne zarysy każdego twego zakątka czuję każdą wypustkę, każde wgłębienie. Błądzę oczyma po wszystkim czym się da, aby objąć piękno tego co mam: Ty i ja. Tak dążymy głębiej, niczym dzieci we mgle - ucząc się siebie w dość niekonwencjonalny sposób. Wszystko pięknie, wspaniale. Widoki z tej wysokości mamy gorsze już niż doznania. Ale czym że jest odczuwanie - a widzenie tego tylko nas wspomaga. Jesteśmy piękną, zgraną parą. Już czuję to podniecenie, już ta adrenalina wzrasta, już testosteron buzuje aby wszystko wypłynęło ze mnie. Nasze hormony trą o siebie. Wibrując, uderzając jak atomy o siebie. Przyglądałem się naszym kroplom potu jakby były odzwierciedleniem magicznych miast ujrzanych na nocnym niebie. Już jesteśmy w fazie końcowej. Już szczytujemy, potoki wezbrane są przez przyjemności i potu i reszty - niczym deszcze na rozgrzane żelazo upada i syczy. Już po wszystkim... a jednak nie. Powoli zniżamy się. Już nie jesteśmy wysoko, już nie mamy tej mocy. Choć emocje chciały by jeszcze, lecz nie pozwala nam siła na więcej. Tak już po woli kończymy przyjemności. I lądujemy w błogiej świadomości, że bezpiecznie wylądowaliśmy na płcie lotniska. Cóż za wspaniały był to lot. Toż takie przyjemności można poczuć i . Lecz gdy tylko wychodzę z Ciebie na schody. Mam już mniejszą ochotę na te loty.