Masz gładką powierzchnię,
Zgrabne kształty.
Wszystko masz perfekcyjne.
Chciało by się Ciebie dotykać
Boś zawsze chłodniejsza niż Świat.
Masz swoje zdanie i uparcie trwasz w nim.
Nie pozwalasz nikomu „wpaść”.
Zawsze ubezpieczona z wyprzedzeniem.
Starości dożywasz.
Chociaż co roku starzejesz się,
Zaczynasz tracić swój urok,
Swój kształt i kruchość.
Przeradzasz się w coś.
Trudno opisać w co.
Bo na to brakuje mi określenia.
Ale tak. Starzejesz się i to nie szybko.
Potrafisz dożyć do końca.
Ale często masz też tak, że pękasz.
Tak nagle, znienacka.
Chcesz zawsze odchodzić z tego świata po cichu.
A tu zawsze głośny trzask.
Za każdym razem gdy „gaśniesz” gaśnie w człowieku coś.
Boś jak matka, jak babka, i córka.
W naj mniej oczekiwanym momencie odchodzisz.
I wyruszasz w ostateczną podróż do świata nie znanego Tobie.
Chciałaś chronić mnie.
Naprawdę czułem to.
Nikt tak nie dbał o mnie.
Nie pozwoliłaś mi abym zmókł.
Nie pozwoliłaś mi abym się przeziębił.
Chroniłaś przed wiatrem i śniegiem,
A nawet przed mrozami.
Człowiek jest wdzięczny Tobie.
Gdyż zawsze byłaś w każdym miejscu gdzie ja.
Nawet gdy człowiek by chciał się odizolować od Ciebie.
Ty i tak dopadniesz nas.
Nie pozwolisz o sobie zapomnieć.
Kochałaś jak matka czy babka.
Ale jednak Ty to nie one…
Szybo, tyś zawsze przy człowieku.
Zawsze chroniłaś nas przed światem zewnętrznym.
I za to jam Ci rad…
Zgrabne kształty.
Wszystko masz perfekcyjne.
Chciało by się Ciebie dotykać
Boś zawsze chłodniejsza niż Świat.
Masz swoje zdanie i uparcie trwasz w nim.
Nie pozwalasz nikomu „wpaść”.
Zawsze ubezpieczona z wyprzedzeniem.
Starości dożywasz.
Chociaż co roku starzejesz się,
Zaczynasz tracić swój urok,
Swój kształt i kruchość.
Przeradzasz się w coś.
Trudno opisać w co.
Bo na to brakuje mi określenia.
Ale tak. Starzejesz się i to nie szybko.
Potrafisz dożyć do końca.
Ale często masz też tak, że pękasz.
Tak nagle, znienacka.
Chcesz zawsze odchodzić z tego świata po cichu.
A tu zawsze głośny trzask.
Za każdym razem gdy „gaśniesz” gaśnie w człowieku coś.
Boś jak matka, jak babka, i córka.
W naj mniej oczekiwanym momencie odchodzisz.
I wyruszasz w ostateczną podróż do świata nie znanego Tobie.
Chciałaś chronić mnie.
Naprawdę czułem to.
Nikt tak nie dbał o mnie.
Nie pozwoliłaś mi abym zmókł.
Nie pozwoliłaś mi abym się przeziębił.
Chroniłaś przed wiatrem i śniegiem,
A nawet przed mrozami.
Człowiek jest wdzięczny Tobie.
Gdyż zawsze byłaś w każdym miejscu gdzie ja.
Nawet gdy człowiek by chciał się odizolować od Ciebie.
Ty i tak dopadniesz nas.
Nie pozwolisz o sobie zapomnieć.
Kochałaś jak matka czy babka.
Ale jednak Ty to nie one…
Szybo, tyś zawsze przy człowieku.
Zawsze chroniłaś nas przed światem zewnętrznym.
I za to jam Ci rad…