Dziś czyściłem czarne ścierwo.
Tylko szmatką, a jak piekło...
Ciągle drapie, ciągle syczy.
Tyle "mówi", tyle "krzyczy".
Mam tych ran już z setek kilka,
Co i róż nakłuje igła.
Jedno miejsce poranione,
Trochę słabiej, trochę mocniej.
A w tym wszystkim wielkie "HALO!"
Bo pół nocy to już trwało.
Minut kilka nieskończenie,
Sekund można by rzec - wiele.
Żeś mnie drapał jak kot bury.
Gdyż z plastiku masz swe wióry.
Tyś spojlerem do Nissana,
Który jest do malowania.
Może drogi, może tani,
Ale drapiesz jak Pers Frani.
Wiec i z rana taka rana
Mi po szychcie pozostała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz